wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział siódmy "Zaplanowana ucieczka"

Ruszyłam w stronę domu Ashton'a. 
O co im do cholery chodziło?
Przecież on opuścił to towarzystwo najwcześniej z nas wszystkich.
Zapukałam do drzwi i otworzył mi Ashton z uśmiechem od ucha do ucha.
- Dowiem się wreszcie co się tu dzieje? - weszłam do domu Ashton'a podchodząc do kanapy, na której już leżeli Calum i Mike.
Odpowiedział mi śmiechem i zamknął drzwi za mną.
- Jak było na randce? - zaśmiał się Micheal.
Podniosłam brew.
- Słucham?
Milczeli, ale po chwili wybuchnęli śmiechem.
- Śledziliśmy Was.
- Słucham? - powtórzyłam pytanie.
To chyba żart.
Usłyszałam śmiech Calum'a.
Spojrzałam na nich z niedowierzeniem w to co w tym momencie słyszę, w nadziei, że wzbudzę w nich skruchę i litość, jednak oni wybuchnęli jeszcze większym i niepohamowanym śmiechem.
No tak, czego ja się tak właściwie spodziewałam? 
Usiadłam na kanapie nie zważajac na śmiech przyjaciół, który z pewnością można by było usłyszeć na drugim końcu ulicy i wyciągnęłam z torebki swojego białego iPhone'a.
Nowa wiadomość od: Luke Hemmings.
Kliknęłam na miniaturkę i przeczytałam wiadomość.

Kiedy następne spotkanie? Może tym razem spotkajmy się z chłopakami,
 chyba, że wolisz sam na sam bo ja bardzo chętnie.
                                                    Luke xx
Kąciki moich ust podniosły się w górę i jestem w dziewiędziesięciu dziewięciu procentach pewna, że moje policzki oblał różowy rumieniec.
- Ooo..z kim piszesz? - spytał Calum, podnosząc się z podłogi, cały czerwony.
- Ja? Ee.. - totalnie nie miałam pomysłu jak skłamać, więc powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy. - Dostałam perfumy z Chanel od babci.
Od zawsze kochałam wszystko co jest związane z Chanel, także liczyłam na to, że mi uwierzą i nie zorientują się, że zmyślam.
Micheal, który w tym momencie pił wodę, zakrztusił się.
- Co? - zdziwiłam się. - Coś źle powiedziałam?
- Wiesz ile kosztuje cokolwiek od Chanel? - spytał Ashton. - Jakim cudem?
- Materialista. - szepnęłam pod nosem, a on najwidoczniej to słyszał, bo posłał mi pełne gniewu spojrzenie.
Zapadła cisza, której nie znosiłam i w tym momencie usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
Przygryzłam wargę.
- Hej, słoneczko. - przywitała się mama. - Jak minął dzień?
Uśmiechnęłam się.
Moja mama ostatni raz spytała się o coś w tym stylu w drugiej klasie podstawówki, jednak fajnie było poczuć się znowu być kochanym, zazwyczaj jak mama do mnie dzwoniła to albo pytała się czy zrobiłam lekcje, albo dlaczego kupiłam przeterminowane mleko.
Można było się domyślić jakie z nich wykonywała częściej.
- Dobrze, a Tobie? - starałam się być równie miła ale z racji tego, że mój humor nie był nawet przeciętny to wiedziałam, że zawaliłam.
Brawo, Chloe. Brawo.
- Też. - wyczułam, że się uśmiecha - Mogłabyś kupić proszek do pieczenia? Skończył się, a bardzo mi dzisiaj potrzebny.
Uśmiech diametralnie zszedł z mojej twarzy.
To żart?
Z tego co mi się wydaje to do Prima Aprilis jeszcze trochę czasu.
- Em.. Oczywiście. - powiedziałam zmieszana. - Muszę kończyć, cześć.
- Papa. - usłyszałam pipczenie co oznaczało zakończenia rozmowy.
- Co się stało? - spytał Hood.
Westchnęłam.
- Mam kupić proszek do pieczenia.
Zaśmiał się, co lekko podniosło mnie na duchu.
- Twoja mama jest jednak niemożliwa. Idziemy z Tobą. - powiedział wołając gestem Ashton'a i Micheal'a.
- Daj spokój. - machnęłam ręką. - Pójdę sama. 
Doczłapałam się do drzwi chłopaka, otworzyłam drzwi, a potem je za sobą zamknęłam.
Zaczęłam zastanawiać się nad wszystkim co dzisiaj mnie spotkało.
Czy Luke naprawdę chcę się ze mną spotkać?
W sumie to ten pocałunek.. To się stało tak nagle.
Nie przeszło mi nawet przez myśl, że nie będzie więcej chciał się ze mną spotkać - w sumie ja bym się tak zachowała, ale to ja - więc nic dziwnego, że zachowanie Luke'a mnie zdziwiło.
- Ziemia do Chloe! - Calum machnął mi swoją ręką przed oczami, co mnie "obudziło".
- Słucham? - spytałam zdezorientowana.
- Żyjesz tam? - zaśmiał się Ashton.
Zaśmiałam się.
- Jeszcze tak. Ale przez Was niedługo nie usłyszycie odpowiedzi na to, ani jakiekolwiek inne pytanie. - po tych słowach, automatyczne drzwi się przed nami otworzyły i zaczęliśmy robić zakupy.
- Ja idę na dział "dodatki do ciast", a wy..a róbcie co chcecie! - westchnęłam i poszłam w kierunku półek.
Szukając wzrokiem produktu, wreszcie na niego natrafiłam, więc wyciągnęłam go z końca półki, chwyciłam do ręki i ruszyłam na poszukiwanie przyjaciół.
- Sara! - nagle usłyszałam krzyk Calum'a - Patrz kto tu jest! 
Podbiegłam zaciekawiona do chłopców i nie mogłam uwierzyć własnym oczom w to co w tym momencie widziałam.
- Daisy! - spytałam nie wierząc w to co widzę. - To naprawdę ty? 
Kiwnęła głową, a ja podbiegłam w jej stronę i przytuliłam ją najmocniej jak umiałam.
- Ekhem. - chrząknął Ashton, na co ja przytuliłam ich wszystkich.
- Przepraszam bardzo. - zwróciła nam uwagę kasjerka. - To jest spożywczak, a nie lotnisko czy dworzec, także nie uważam, że to najlepsze miejsce na obściskiwanie się.
Na te słowa wszyscy zrobiliśmy wielkie oczy i udaliśmy się w stronę kasy.
- Oh.. Sandie, daj spokój. Może nie widzeli się od dawna? Pozatym nie często widzi się coś takiego w pracy, tak? - usłyszałam z zaplecza. - A tak twoim tokiem myślenia: w ten sposób tracimy klientów.
Mimo tego, że nie znałam tej pani, mówiła prawdę.
Ups, moje skromne zdanie.
- Więc co twoim zdaniem powinnam z tym zrobić, hę? - spytała zirytowana.
- Zignorować. Co Ci to przeszkadza? - odparła inna kobieta i wyszła z zaplecza do kasy.
Spojrzałam na jej plakietkę z imieniem Bethany i wpatrywałam się w jej ruchy podczas kasowania.
Wyglądała na około pięćdziesiąt lat, była lekko pomalowana i miała długie, spięte brązowo-siwe włosy.
- Pięćdziesiąt centów. - powiedziała.
Podałam jej monetę, następnie powiedziałam:
- Święte słowa, te na zapleczu. 
Uśmiechnęła się przyjaźnie, a ja się pożegnałam i opuściłam budynek.
- Ile można kupować proszek do pieczenia? - spytał Micheal.
Zaśmiałam się i zwróciłam się do Daisy.
- Gdzie chodzisz do szkoły? 
Spojrzała na mnie z podniesioną brwią i zaczęła się śmiać. Jej blond kosmyki spadały na jej twarz co wyglądało bardzo naturalnie.
- Są wakacje, Chloey. Nie mam ochoty gadać o szkole.
Westchnęłam i skupiłam się na drodze.
- Kawał drogi stąd. - lekko ucieszyła mnie ta myśl. - A ty?
- Też się przenoszę gdzieś daleko. - mruknęłam smutnym głosem. - Jakieś Hartford? Czy jakoś tak?
Wyglądała tak jakby ktoś właśnie powiedział jej, że wygrała milion dollarów w totto lotka.
- To nie jakieś Hartford. To jedna z najlepszych uczelni w tej okolicy. Właśnie tam chodzę!
Uśmiechnęłam się i całą resztę drogi opowiadała mi o całej szkole.
Gdy doszliśmy do mojego domu, pożegnałam się z Daisy. Ashton poszedł razem z nią, bo szli w jedną stronę, Micheal poszedł z Calumem na mecz, a ja jak zwykle zostałam sama.
Wygrzebałam z torebki klucz, włożyłam go do zamka, przekręciłam i weszłam do środka.
Ściągnęłam buty, rzuciłam torebkę na byle jaki fotel i położyłam się wyczerpana na kanapie, byłam wyczerpana dzisiejszą tenperaturą i emocjami jakie towarzyszyły mi przy spotkaniu z Lukiem.
Wyciągnęłam z szafki szklankę i nalałam sobie do niej zimnego Spite'a do którego mimo wszystko dodałam lodu.
Nagle usłyszałam brzęczenie.
Podeszłam do swojej torebki, otworzyłam kieszonkę i wyciągnęłam z niej telefon.
Nowa wiadomość od: Ashton.
Dotknęłam kciukiem ikonki i wyświetliłam tekst.
Razem z Daisy chcemy jutro zobaczyć perfumy od Chanel. Pamiętaj!
                                                         Ash x
Przeszedł mnie dreszcz.
Chloey.. Chyba jednak będziesz musiała zapomnieć o wycieczce na Malediwy...



poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział szósty "Wakacje są super! Całymi dniami czytam kryminały i spotykam się z nieznajomymi! cz.2"

- Nie możemy wiecznie siedzieć w ciszy. - powiedział Luke po dłuższej chwili od pójścia Micheal'a.
- Wybacz.. wydajesz się naprawdę spoko osobą (sama nie wierzyłam, że powiedziałam to w taki sposób), ale jestem bardzo przywiązana do chłopców.. oprócz nich nie mam nikogo. Naprawdę będzie trudno mi się przestawić.
- Znam to uczucie. - powiedział ze współczuciem.
- Oj uwierz, nie znasz. - odparłam, następnie podniosłam się z ławki.
Westchnął.
- Chloe... może to i lepiej. Będziemy mieć więcej czasu na zapoznanie się ze sobą. - powiedział z uśmiechem.
Z jednej strony tak, ale z drugiej? Przecież ja go znam może godzinę! Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę.
- Masz rację. - powiedziałam, następnie uśmiechnęłam się do chłopaka. - Więc jak długo znasz chłopców?
- Niedługo... coś w okolicach dwóch lat, natomiast wiem, że ty znasz ich znacznie dłużej.
- Oj tak.. - zaśmiałam się. - Od podstawówki.
-Faktycznie sporo. - zgodził się chłopak.
Po tej niezwykle ciekawej rozmowie, udaliśmy się do jakieś restauracji wewnątrz parku.
Musiałam przyznać, że Luke był bardzo zagadany i inteligentny. Można było porozmawiać z nim dosłownie o wszystkim!
Nagle usłyszeliśmy dzwony w kościele wskazujące szesnastą.
- Cholera. - szepnęłam.
- Wowowo.. podobno nie przeklimasz. - zaśmiał się Luke, nastepni puścił do mnie oko.
Poczułam jak się rumienie, ale to nie sprawiło, że poczułam się lepiej na duchu.
- Poważnie. Muszę wracać. I to szybko. - powiedziałam.
- Mozemy zamówić taksówkę. - zaproponował.
- Masz pieniądze?
- Oczywiście. - odparł szczęśliwy.
Zdziwiłam się, że w pierwszą stronę nie pojechaliśmy w ten sposób.
- No to czemu nie? - uśmiechnęłam się i stałam koło niego kiedy wyciągał telefon i dzwonił.
                                                                    ~*~
Kiedy dojechaliśmy do mojego domu, Luke odprowadził do drzwi i przed nimi zaczęliśmy podsumowywać dzisiejszy dzień.
Byłam tak podekscytowana ciekawym spędzeniem dnia, że przestałam się kontrolować.
- Myślę, że gdybyśmy byli z chłopcami byłoby jeszcze lepiej. - oznajmiłam.
- O ile to możliwe. Jesteś wspaniała. - powiedział Luke.
Zbliżyłam się do jego twarzy, a potem poczułam jego usta na swoich. Zobaczyłam jak zamykają się jego niebieskie oczy, następnie po tym widoku ja zamknęłam swoje.
Pip, Pip! 
Automatycznie odsunęliśmy się od siebie, gdy usłyszeliśmy klakson taksówki.
Chłopak uśmiechnął się, następnie wsiadł do taksówki i odjechał.
Kiedy weszłam do domu nadal nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam.  Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Ashton.
- Halo?
- I jak tam, zakochańce? - spytał ze śmiechem.
- Emm.. slucham?
To nie mogło się dziać na serio. Ash nie mógł wiedzieć.
- Musiało się dużo dziać odkąd poszliśmy.
- Skąd ty to wiesz skoro poszedłeś jako pierwszy? O co tutaj chodzi?
Zaczął się śmiać, a w tle słychać było śmiechy Micheal'a i Calum'a.
- To nie rozmowa na telefon. Spotkajmy się za chwilę u mnie.
_____________________________________________________________________________________________
                                             CZYTASZ=KOMENTUJESZ
___________________________________________________________________________________________



sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział piąty "Wakacje są super! Całymi dniami czytam kryminały i spotykam się z nieznajomymi! cz.1"

P.S. Bardzo przepraszam za jakiekolwiek błędy. Jest to spowodowane pisaniem na telefonie. 

Mrugnęłam dwa razy, aby powrócić do rzeczywistość i zdać sobie sprawę z tego co powiedział Ashton. W mojej głowie nagle zrodziło się milion pytań.
- Ymm... przepraszam? Mógłbyś powtórzyć? Jak to teraz? Tutaj? Co ty sobie myślałeś? Co masz na swoje usprawiedliwienie? - spytałam zirytowana.
- Chloey, spokój... nie powinienem tak ci tego powiedzieć. Miałem na myśli to, że my z Lukiem jesteśmy na dole i czekamy na ciebie. - powiedział, następnie się rozłączył.
Wyjrzalam przez okno i ujrzałam tam trzy dobrze znane mi twarze oraz jedną twarz osoby, którą miałam dzisiaj poznać.
Zeszłam na dół, aby otworzyć drzwi i wpuścić moich znajomych. Przynajmniej teraz mogłam to zrobić bez żadnych chorych ceremonii z tajnym przejściem i piwnicą, ze względu na to, że moi rodzice nie mieli wakacji i nie mogli sobie pozwolić na dni wolne od pracy.
Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi moim znajomym, którzy już przed drzwiami mówili swojemu znajomemu, że wcale nie jestem taka zła.
- Jest fajna, ale wiesz.. jak każda baba wie najlepiej.. o, Chloe! - krzyknął i przerwał swoją wypowiedź po zobaczeniu mnie. - Jak się masz? - spytał, następnie mnie przytulił na przywitanie i wgramolił się do środka.
- Cześć. - powiedział Calum, przytulajac mnie i wchodząc do mojego domu.
Odpowiedziałam mu tym samym, a potem przywitałam się tak samo z Michaelem.
Przed moim domem stała jedna osoba. Chłopak. Blondyn. Ubrany w czarne rurki i białą koszulę. Miał również czarnego kolczyka w wardze. Wyglądał dobrze. Co ja gadam? Cholernie dobrze.
- Więc... - zaczął speszony. - Jestem Luke Hemmings. Prawdopodobnie będę chodził z Tobą do szkoły. - wystawił do mnie dłoń.
- Hmm.. widzę, że stawiamy na oryginalne przywitania. Ja jestem Sara Jenkins, prawdopodobnie będę chodziła z Tobą do szkoły. Jestem w Twoim wieku. Więcej dowiesz się przy okazji. - powiedziałam i odsłoniłam w uśmiechu szereg równych i idealnie białych zębów.
On, również się uśmiechnął, następnie wszedł do środka mojego domu.
- "On jest idealny" - pomyślałam, i zaraz potem pożałowałam swoich słów. Przecież nie mogę zakochać się w chłopaku w.. dwie minuty? Jeśli nawet tyle minęło.
- To cóż... - spytałam, a oczy wszystkich zwróciły się na mnie - macie ochotę na coś do picia?
- Nie mamy na to czasu. Idziemy. - powiedział Micheal i ruszył do wyjścia.
Podniosłam brew.
- Dopiero weszliście. - zwróciłam im uwagę.
- Ruszamy na spacer! - ogłosił Calum.
Westchnęłam i spojrzałam na stół, uwalony przez chłopców.
- Ktoś mi pomoże? - spytałam oburzona, a po braku reakcji zaczęłam sama zanosić brudne naczynia do kuchni.
- Ja ci pomogę. - szepnął Luke.
Uśmiechnęłam się i kontynuowałam swoje ruchy.
Kiedy wszystko juz było gotowe, spojrzałam na Luke'a, żeby zobaczyć jak sobie radzi z tym zadaniem i pomimo moich przypuszczeń, Luke ze wszystkim sobie poradził.
- Dziękuję. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Nie masz za co. - powiedział i odwzajemnił uśmiech.
Kiedy opuściliśmy mój dom i zamknęłam drzwi, usłyszałam coś co mnie przeraziło.
- No to idziemy! - słowa Ashtona rozbrzmiewały w mojej głowie. Mamy iść? Dziesięć kilometrów? Iść?!
- Żartujesz? Chcesz iść do tego parku dziesięć kilometrów?
- Nie mamy wyjścia, nic tam nie jeździ, a planowaliśmy coś wypić na miejscu. - zaśmiał się.
Aha. To super. Naprawdę świetnie.
- Równie dobrze moglibyśmy zostać tutaj. - zaproponowałam.
- A potem wychodzilibyśmy tajnym przejściem, żeby uciec przed twoimi starymi. Nie ma mowy, Chloe.- powiedział Micheal.
- Chodźcie, nie róbcie dramy. - powiedział Calum.
Westchnęłam głęboko i mimo niechęci i wewnętrznego buntu ruszyłam przed siebie.

~*~


Kiedy dotarliśmy do parku i usiedliśmi wszyscy na ławce, telefon Ashton'a zadzwonił i jak się potem okazało, umówił się z Claudią.
- Ale fajnie. - powiedziałam. - Nic nie pogadaliśmy.
- To nie koniec świata. Zostaliśmy jeszcze my. - pocieszył mnie Calum.
Uśmiechnęłam się do niego i zaczęliśmy rozmowę o tym jaki to mój uśmiech jest dziwy, bo nie mam dołeczków.
- Nawet mnie nie denerwuj. To jest mój wieczny kompleks. Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś mi go wytykał.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek w telefonie Calum'a i fragmenty jego rozmowy. Po niej oznajmił nam, że musi wracać do domu.
- Nie wkurzaj się, Sara. Masz nas. - pocieszał ją Micheal, który chwilę potem odebrał wiadomość, że musi wracać, bo zapomniał, że umówił się z kumplem.
- No to zostaliśmy sami. - zaśmiał się Luke.
Uśmiechnęłam się, lecz w głębi duszy miałam ochotę uciec.
Przeklnęłam swoje życie.
Zostałam sama dziesięć kilometrów od mojego domu z chłopakiem, którego nie znam.
___________


środa, 29 października 2014

Rozdział czwarty "Chloe: jeden, mama: zero"

UWAGA! ZDANIA WYTŁUSZCZONE SĄ BRANE JAKO WIADOMOŚCI TEKSTOWE (SMS)!
Patrzyłam w skupieniu na plan domu narysowany przeze mnie w wieku siedmiu lat. Tak naprawdę, narysowałam to tylko dlatego, że nie mialam co robić przed obiadem. Patrząc na to z perspektywy czasu nie wyobrażam sobie co zrobiłabym bez tej mapyw tej chwili.
Gdyby nie ona pewnie na śmierć zapomniałabym o tajnym przejściu..
- Sara?! To tutaj? - spytał Ashton odsuwając szafkę, do której wcześniej próbowali wejść.
Kiwnęłam głową i nadal spoglądałam w mapę. Pewnie przyglądałabym się jej dalej, lecz usłyszałam rozmowę rodziców na dole:
- Jeremy, weź ty wreszcie skoś tą trawę, bo przecież wygląda jak pole! - powiedziała mama.
Tata westchnął.
- Kobieto, trochę luzu. Zaraz skoszę! - odpowiedział.
"Pokazałam"" chłopakom, że mają mało czasu, w momencie gdy starali się odsunąć szafę bezgłośnie. Kiedy wreszcie im się udało otworzyć drzwi, ustaliliśmy, że oni wyjdą z domu, a ja zejdę do piwnicy.
Gdy schodziłam na dół poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się wściekła i ujrzałam przerażenie w oczach Caluma, gdy spojrzał na mnie swoimi pięknymi tęczówkami.
- Chyba czegoś zapomniałaś, sieroto. - powiedział szeptem i podał mi telefon.
Zaśmiałam się i szybko zbiegłam na dół. Kiedy byłam już przy drzwiach do piwnicy szukałam klucza, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć.
- Cholera. - wyszeptałam.
Nagle wpadł mi do głowy genialny pomysł. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni telefon komórkowy i wybrałam numer Samanthy, mojej starszej siostry, która wyprowadziła się od nas jakieś dwa lata temu, aby zamieszkać w Wenezueli.
Hej Sam! 
Wiesz może gdzie mogą być klucze do piwnicy?
To pilne!
                                                              C x
W czasie gdy czekałam na odpowiedź z jej strony, pobiegłam na górę, aby sprawdzić jak idzie chłopakom wyprawa przez tunel.
- Chłopaki! - wyszeptałam. - Gdzie jesteście?
Niestety nie otrzymałam odpowiedzi od chłopców, ale za to od innej osoby. Mój telefon zawibrował co oznaczało nową wiadomość.

No hej siostra!
Co się odzywasz tylko jak masz interes? Hmmm...?
Klucz powinien być w doniczce na ulubione kwiatki mamy. (kuchnia!)
Mam nadzieję, że pomogłam. :)))
Zadzwoń później.
                                                                        Sam Xx

Szybko pobiegłam na dół do rzekomej doniczki i znalazłam w niej idealnie pasujący do zamka klucz.
Otwierając zamek pomyślałam, że coś za łatwo mi to poszło. No, a moja kobieca intuicja nigdy mnie nie zawodzi!
- Co ty tak latasz z góry na dół, dziecko?
Spojrzałam na nią przerażona.
- No.. zostawiłam w piwnicy.. ma..jonez, a muszę go wziąść bo jestem strasznie głodna. - skłamałam.
Nigdy nie umiałam tego robić i byłam pewna, że mama się zorientuje, zrobi dziwną minę i wyśle mnie do psychiatryka, lecz tym razem moja kobieca intuicja mnie zawiodła.
- Dobra, idź. Ale majonez jest w lodówce... - powiedziała i odeszła.
Kiedy udało mi się otworzyć drzwi spojrzałam na byle jak odstawione plecaki chłopców. Wzięłam je i dyskretnie opuściłam mój dom. No.. prawie dyskretnie..
- Co ty tam wynosisz? - zapytał tata.
Odwróciłam się.
Rodzice siedzieli w pełnym skupieniu i przyglądali się bacznie moim postępowaniom. Zastanowiłam się i doszłam do wniosku, że rzeczywiście to mogło dziwnie wyglądać z ich perspektywy.
- Torby. Na śmietnik. - odpowiedziałam prędko.
Mama zrobiła dziwną minę.
- Dziwne... nigdy nie widziałam tych toreb..
Improwizajca nigdy mi nie wychodziła, więc postanowiłam poprostu wyjść ,nie zwarzając na przenikliwy wzrok rodziców.
Gdy odstawiłam torby za kubły puściłam sygnał do Ashtona, którego miałam jako pierwszego zapisanego w kontaktach.
Zobaczyłam przez okno jak chłopcy biorą torby i wychodzą z domu.
Po chwili dostałam wiadomość od Calum'a.

Drzwi zamknięte, jakby co. 


                              Calum xx

- Plan zrealizowany! - pomyślałam.
Szybko ruszyłam na górę. Denerowowało mnie, że chłopcy musieli unikać moich rodziców.
Czy oni naprawdę nie umieli tego uszanować?
Czy to naprawdę był, aż tak wielki problem?!
- Czy to twoi znajomi tu stoją, Sara? - spytała zaintrygowana mama.
Westchnęłam.
- Nawet jeśli to co? To jest, aż taki duży problem? - spytałam podirytowana.
Mama nic nie odpowiedziała.
Pobieegłam na górę i napisałam wiadomość do Calum'a.

Po cholerę zatrzymywaliście się pod moim domem?!

Mama widziała...
                                                                         C Xx

Byłam wściekła. Zarówno na siebie jak i na mamę i chłopaków. Spojrzałam na zegarek. 18:42.
Postanowiłam, że wykąpię się, a potem poczytam cały wieczór "Mężczyźni, którzy nie nawidzą kobiet".
Ewidentnie zakochałam się w tej książce. Mimo, że kochałam wszystkie książki to najbardziej ciągnęło mnie właśnie do kryminałów.
Poszłam pod prysznic, następnie przebrałam się w piżamę, a wtedy wyciągnęłam książkę i skupiłam się na lekturze.
Gdy stwierdziałm, że za chwilę zasnę, odłożyłam książkę i odpłynęłam.



Rano obudziłam się i zobaczyłam, że mam nową wiadomość. Nadawcą był Calum
.
Przepraszam, ale my wybiegliśmy odrazu gdy zobaczyliśmy plecaki.. twoja mama musiała nas z kimś pomylić.. nie wnikam :)
                                                                              Calum xx

Byłam lekko zszokowana. Ufałam Calum'owi i całej reszcie chłopaków. Nigdy by mnie nie okłamali..żaden..
Wzięłam to za nieporozumienie.
Szybko ubrałam się w moje ulubione turkusowe rurki i białą koszulę. Włosy w kolorze ciemnego blondu spięłam w koka.
Może to będzie dziwne, dla większości szkolnej społeczności, ale nie nawidziłam wakacji. Chodzi głównie o to, że nigdy nie miałam pomysłu na zajęcia, które mogłabym robić w tym czasie.
Gdy siedziałam zastanawiając się co by tu porobić oprócz czytania na co nie miałam ochoty, usłyszałam mój dzwonek w telefonie.
Spojrzałam na ekran i ujrzałam imię Ashtona.
- Słucham? - zaczęłam rozmowę.
- Chloey?! Gdzie jesteś? - spytał widocznie zmęczony Ash.
- W domu? - powiedziałam.
- A no to super! Bo Luke jest już na dole! - powiedział szczęśliwy.
_________________________________________________________








niedziela, 19 października 2014

Rozdział trzeci "Po znajomości"

- Słucham... czy czegoś nie wiem?
Ashton i Calum spojrzeli po sobie wyraźnie nie pewni czy mogą sobie pozwolić na to co rzekomo "muszą mi powiedzieć".
- Halo?! Powiecie to wreszcie? - spytałam podirytowana.
Calum westchnął.
- To nie jest jakaś wielka tragedia, więc może poczekać..
- Jak zacząłeś to mów. - warknęłam. Mój ton ze zdania na zdanie był coraz ostrzejszy.
Calum podrapał się po głowie. Jezus co może być trudnego w przekazaniu wiadomości, która podobno nie jest jakoś niezwykle istotna?
- No bo.. - Ashton zamilkł w połowie. - nasz kolega chodzi do tej szkoły, do której będziesz chodziła....
Podniosłam jedną brew. Więc to była ta wiadomość? Po prostu zmieniła moje życie..
- Cudownie... i to naprawde, aż takie istotne?
Ashton juz chciał otworzyć usta, lecz ja machnęłam ręką jakbym chciała powiedzieć "Nieważne" i ruszyłam do kuchni po jakieś słodycze.
Kiedy wróciłam chlopcy (tym razem wraz z Michealem znowu zawzięcie o czymś dyskutowali.
- Matko jedyna, znowu o czymś nie wiem, a powinnam?! - spytałam z bezsilnością.
Automatycznie odsunęli się od siebie i powiedzieli, że chcą mnie umówić z tym ich znajomym, żebym nie czuła się osamotniona w pierwszym dniu szkoły. Szczerze mówiąc to miłe z ich strony.
- A.. jak on się nazywa? Taki mały szczegół o którym zapomnieliście wspomnieć... - upomniałam chłopców.
- Nazywa się Luke Hemmings. - odparł Ashton.
- Naprawde bardzo fajny koleś! - dodał Micheal, który do tej pory siedział cicho.
Westchnęłam. Uwielbialam chłopaków za to, że zawsze byli ze mną i, że zawsze pocieszali mnie w trudnych chwilach. A świadomość, że nie będę mogła opowiadać im o swoich problemach regularnie przyprawiała mnie o dreszcze.
Mimo, że wierzyłam, że Luke okaże się fajną i ciepłą osobą, pewnie nie uniknione będą rozmowy na temat chłopacków... a ja naprawdę nie znoszę za kimś tęsknić...
- Wracając do naszego planu... - odprał Ashton - umówiliśmy cię z nim na jutro. - powiedział z uśmiechem.
- A nie wziąłeś pod uwagę, że mogę mieć jakieś plany? Hmm... - spytalam oburzona.
Uśmiechął się złośliwie po czym dodał.
- Wiem to, bo z nikim innym nie spędzasz wakacji.. tylko z nami.. a słyszałem tylko o planach wyjazdu do Grecji ale to dopiero za dwa tygodnie, więc...? - powiedział.
W sumie tak. Tylko im mówię o swoich planach na wakajce. Chociaz nie tylko na wakacje. Mówie im tak naprawde wszystko... no prawie. Wiadomo, jakies tajemnice zawsze chowam dla siebie, ale kiedy odczuwam potrzebę wyżalenia się komuś to idę właśnie do chłopców.
Nie wiem dlaczego, ale największe zaufanie wzbudza we mnie Calum. Jest taki ciepły, delikatny i czuły..
Pozostałym chłopcom też ufam, ale myślę, że to właśnie Calum stara się zrozumieć innych w trudnych chwilach.
- Ashton... irytujesz mnie.. umawiasz mnie na spotkanie z nieznaną mi osobą nie patrząc na moje plany w tym czasie? Mimo, że robisz mi takie świństwo to kocham cię jak nikogo innego. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Zawsze mówimy sobie w ten sposób i do tej pory nikomu to nie przeszkadzało.
I, że niby przyjań damsko-męska nie istnieje? Hmm..?
- A my?! - spytali zawiedzeni Micheal i Calum.
Wskazałam gestem na to, żeby sie do nas dołączyl, czyli podsumowując staliśmy wtuleni w siebie ze świadomością, że jutro spotkam kogoś na kogo będę skazana przez następny rok, albo nawet dłużej.
Nagle usłyszałam dźwięk silnika. Wyłącznaego silnika. To oznaczalo tylko jedno. Rodzice wrócili.
- Szybko do mojego pokoju! Do szafy! - krzyczałam na chłopców, którzy chyba nie dokońca zdawali sobie sprawe z powagi sytuacji.
Micheal wykonał gest, który miał oznaczać, że nie wie o co mi chodzi i po co tak panikuję. Ja w odpowiedzi tylko pokazałam na okno, a Ashton wziął przyjaciela pod ramię i zawlókł go do pokoju.
W czasie gdy chłopcy usiłowali wejść do pokoju, ja pochowałam ich rzeczy do piwnicy i sprzątnełam filiżanki po herbacie pitej przez nich.
- Cześć, skarbie. - przywitał mnie ojciec.
- Hej. - powiedziałam,
- Jak w szkole? - spytała mama.
Standard. Czy oni juz kompletnie powariowali?! Dzisiaj było zakończenia, a oni liczyli na jakieś nowości jeśli chodzi o moje oceny?! Czasami mam wrażenie, że dla nich tylko to się liczy..
- Nic. - burknęłam pod nosem i ruszyłam do góry.
Rodzice kompletnie to zignorowali i zaczęli odpakowywać zakupy.
Otworzyłam drzwi do mojego pokoju, a chłopcy próbowali się wcisnąć do małej szafki koło mojego biurka.
- Czy wam kompletenie odbiło?! - powiedziałam szeptem, wskazując im szafę dwa razy większą od niej.
Chłopcy tylko wzruszyli ramionami i usiedli na łóżku.
- Jak mamy stąd wyjść? - spytał Calum tym samym tonem co ja wcześniej.
Powiedziałam im o tajnym przejściu, dzięki, któremu można opuścić sprawnie i szybko mój dom. Lecz był mały problem. Wszystkie kurtki i rzeczy chłopców znajdowały się w piwnicy, której nie ma na planie tajnego przejścia.










sobota, 11 października 2014

Rozdział drugi "Czasami warto wybaczać nawet najgorsze błędy"

Brunet spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego strój. Miał na sobie czarny garnitur i granatowe rurki. Gdy zobaczyłam jego buty szczęka mi opadła. Nie spodziewałam się, że Calum założy lakierki.
- Wow.. - wyszeptałam.
Podniósł brew i spojrzał na mnie podejrzanym wzrokiem.
- No co? Nie spodziewałaś się? - zapytał ze śmiechem.
Wzruszyłam ramionami i nakłoniłam mojego przyjaciela, aby udać się w kierunku sali, w której zawsze odbywały się tego rodzaju ceremonie. Nasze podejrzenia okazały się słuszne, ponieważ kiedy weszliśmy do pomieszczenia odbywało się tam jakieś przedstawienie, po którym miała rozpocząć się oficjalna uroczystość zakończenia roku szkolego. Usiedliśmy na miejscach koło Ashtona'a, lecz nigdzie nie mogliśmy znaleźć Micheal'a. Nagle do sali wbiegła dyrektorka, a uczniowie powitali ją burzą oklasków.
- Witajcie moi drodzy! Na ten dzień czekaliście od dziesięciu miesięcy, prawda? - spytała ze śmiechem, a tłum krzyczeć pozytywną odpowiedź.
Nasza dyrektorka zawsze była dla nas miła. Nie było osoby w szkole, która jej nie lubiła.
I ja miałam się o tak z nią pożegnać?!
- Przejdźmy do uroczystości. chciałabym przedewszystkim pożegnać klasy trzecie, które są u nas już od dziewięciu lat. Brawa dla absolwentów!
Wybuchły wielkie brawa, po których klasy trzecie otrzymały świadectwa i opuściły sale.
- A teraz klasy drugie. Jesteśmy ze sobą już osiem lat i miejmy nadzieję, że nie ulegnie to zmianie. Teraz wręczę wam świadectwa. Najlepszy wynik w nauce otrzymała Chloe Evans! Gratulację! - powiedziała i rozległy się wielkie brawa na moją cześć, po których ruszyłam w kierunku dyrektorki po najlepsze świadectwo w tym roku szkolnym.
Kobieta chwyciła moją rękę, powiedziała coś w rodzaju "Gratuluję" następnie pocałowała mnie w policzek i powróciałm na swoje miejsce, Wiedziałam, że sukces średniej 5.90 nie należy w stuprocentach do mojej osoby. Była....raczej były takie sytuacje, gdzie rodzice zmuszali mnie do nauki. Mimo to cieszyłam się z osiągniętego sukcesu. Kto nie cieszyłby się z takiej średniej?
Po rozdaniu świadectw razem z Ashtonem udaliśmy się do biblioteki jak on to nazwał "pogadać i nietylko".
- Słuchaj. - zaczął. - Zanim będziemy  w czwórkę ryczeć, to chcę Ci powiedzieć, że ani mnie, ani Claudię nic nie łąćzy.
Zaśmiałam się i wlepiłam się w niego wzrok.
- Ale mi nie przeszkadza, że z nią chodzisz.
- Poprostu chcę, żebyś wiedziała, że z nią nie chodzę. - podkreślił Ash. - Wiesz gdzie jest Micheal?
W tym momencie do sali wbiegł Calum z Michealem, niosącym kwiaty.
- Chloe, przepraszam za swoje zachowanie rano. Żałuję, że tak się stało. Proszę wybacz mi. - powiedział  i wręczył kwiaty w moje ręce. Ja nic nie odpowiedziałam tylko go przytuliłam i pocałowałam w policzek, wiedząc, że pomysł z kwiatami nie należał do Micheal'a. Następnie szepnęłam mu do ucha:
- Dziękuję, ale nigdy więcej tak nie rób.
Po policzku spłynęła mi łza wzruszenia, którą chłopak prędko starł. Gdy wychodziłam z budynku płakałam jak bóbr.
- Może na poprawę humoru.. - Calum spojrzał na mnie. - pójdziemy na lody?
- Chętnie, ale muszę już wracać. - powiedziałam i ruszyłam w kierunku domu.
- Zaczekaj! - krzyknęli chłopcy i podbiegli w moją stronę.
Odwróciłam się, a moje oczy napełniły się łzami. Chłopcy zrobili smutne miny, a ja przytuliłam się do nich.
- Odprowadzimy Cię. - szepnął Ashton.
Nie odpowiedziałam, i tym sposobem nie odmówiłam. Musiałam się komuś wyżalić. Kto wie, może gdybym wracała sama mogłabym wpaść pod auto... lub ciężarówkę.
- Chloe! Pokaż swoje świadectwo! - powiedział Clifford.
Podałam mu pergamin, a jego oczy zmieniły się w pięciozłotówki.
- Kobieto, co ty zrobiłaś, że dostałaś celujący z matmy?! - zdziwił się.
Wzruszyłam ramionami i cicho się zaśmiałam, a potem szłam dalej w milczeniu patrząc na swoje stopy.

                                                                           ~*~

Kiedy dotarliśmy do mojego domu, zaprosiłam moich przyjacioł do środka.
- Chcecie herbaty?
- To też... - powiedział Micheal z taką samą wielkością oczu jak wcześniej.
- Jejku poprostu na początku pokazałam, że się staram, w przeciwieństwie do ciebie.. - zaśmiałam się. - A więc ile tych herbat?
- Trzy. - zaćwierkał Calum.
Gdy zagotowała się woda, wyciągnęłam z kartonika trzy torebki herbaty, które które włożyłam do filiżanek. Następnie zawołałam Micheal'a, aby pomógł mi zanieść napoje do stolika. Podzieliliśmy się robotą z Michealem i powróciliśmy do towarzystwa Calum'a i Ashton'a.
Kiedy doszliśmy do salonu usłyszałam szepty, z których udało mi się wyczytać coś w rodzaju "Powiedzieć jej czy lepiej nie?" i "Pojebało Cię do reszty, Calum?"
- O co chodzi? - spytałam zdezorientowana.
Spojrzeli po sobie.
- Chloe... musimy ci coś powiedzieć. - powiedział Ash.

sobota, 20 września 2014

Rozdział pierwszy "Wytłumacz mi jeszcze raz, dlaczego chcesz mnie skrzywdzić?"


 
                                                                      ~*~ 


Gdy otworzyłam oczy spojrzałam w okno jak czerwone jeszcze słońce wzbija się ku górze. Dziś jest ten dzień, ten na, który przygotowywała się tyle czasu. Zanim się spostrzegłam po policzku spłynęła mi łza. Starłam ją sprawnie, wstałam i zaczęłam przygotowywać się na uroczystość.
Po wielu namysłach zdecydowałam się na białą koronkową sukienkę do połowy ud, czarne balerinki i kremowe rajstopy. Odstawiłam ubrania na łóżko i ruszyłam w kierunku łazienki licząc, że znajdę w niej kartkę z napisem: „Żartowaliśmy, dałaś się nabrać!”, ale niestety niczego takiego nie znalazłam.
Gdy się już umyłam, wyszłam z łazienki i ubrałam się w wyznaczone przeze mnie rzeczy. Włosy zostawiłam rozpuszczone, lecz lekko je podkręciłam, a z tyłu spięłam klamerką z perełkami. Ubrałam najśliczniejsze kolczyki jakie miałam w gablotce i pomalowałam rzęsy tuszem, a następnie opuściłam łazienkę gotowa do wyjścia.
Obudziłam rodziców i w czasie gdy oni się ogarniali ja włączyłam sobie telewizję na jakimś programie kulinarnym.
Po chwili usłyszałam głos mamy.
- Jedziemy? – spytała.
Kiwnęłam głową i ruszylimy w stronę samochodu.
W trakcie jazdy prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, tylko gdy wysiadałam mama szepnęła:
- To dla twojego dobra.
‘Ruszyłam w stronę szkoły nie reagując na wypowiedź mamy. Zobaczyłam że przed drzwiami stoi Micheal grając na swoim telefonie. Szybko do niego podbiegłam i przytuliłam się do jego torsu.
- Gdzie reszta? – spytałam gdy się od niego odkleiłam.
Zamyślił się lecz po chwili odpowiedział.
- Ash gada z Shay, a Calum poszedł do toalety. – odparł i ponownie zaczął grzebać w swoim telefonie.
- Czy mógłbyś… - syknęłam wściekła. Nie znosiłam gdy ktoś mnie olewał w tak niegrzeczny sposób.
Odłożył telefon i spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami. Miały kolor, którego nie dało się opisać. Jego wzrok mógł po prostu z a h i p n o t y z o w a ć.
- Jestem ci niezwykle wdzięczna. – powiedziałam sarkastycznie.
- Możesz się uspokoić? – spytał wściekłym tonem.
- Ja? – zapytałam ze złośliwym śmiechem. – Przecież to ty masz wyraźny problem z rozmową. – powiedziałam i ruszyłam w poszukiwaniu Caluma i Ashtona.
- Chloe! – krzyknął, lecz ja nie reagowałam szłam dalej przed siebie.
Gdy przechodziłam korytarzem ujrzałam niezwykle ciekawy widok. Ashton całował się z Claudią, której jeszcze miesiąc temu nie znosił.
- No proszę, proszę!. – krzyknęłam, a oni natychmiast oderwali się od siebie.
- Co ty tu robisz? – spytał chłopak.
Podniosłam brew.
- Spodziewałam się milszego przywitania. Wiesz może gdzie jest Calum?
Zrobił zamyśloną minę. Potem oprzytomniał i spojrzał na mnie.
- Szukasz go?
W tym momencie straciłam nadzieję na odnalezienie przyjaciela.
- To, że zbliżają się wakacje nie oznacza, że nie musisz używać mózgu, Ash…. Dobra już go widzę. – powiedziałam i odeszłam w stronę Caluma, którego zobaczyłam.
- Mam nadzieję, że ciebie nic nie ugryzło. – powiedziałam.
Spojrzał na mnie i uniósł brew.
- O co ci chodzi? – spytał ze śmiechem.
Nie odpowiedziałam, tylko przytuliłam się do jego klatki piersiowej i mruknęłam.


- Właśnie za takimi przyjaciółmi tęskniłam.